Ostatnio miałam zaplanowane badanie w UCK. Dojazd z Zaspy do UCK na Smoluchowskiego albo taksówką albo komunikacją miejską. Wybrałam ZTM: autobusem 158 do dworca we Wrzeszczu, a stamtąd 115 do UCK. Sprawdziłam połączenia – na przesiadkę we Wrzeszczu 15 minut, w sam raz.
Niestety, pierwszy autobus przyjechał z opóźnieniem 15 minut i nie zdążyłam na 115. Trudno, 20 minut później miał być kolejny, którym też powinnam zdążyć. Cierpliwie czekałam, na wyświetlaczu pięknie pokazywało za ile minut odjedzie 115 i nagle o planowanej godzinie odjazdu, autobus linii 115 zniknął…
Nie będę cytować komentarzy innych czekających na przystanku. Podobno dzień wcześniej też tak było.
Do badania zostało mi 25 minut, musiałam tam dotrzeć. Na postoju stały 2 taksówki, więc ruszyłam w ich kierunku. Wprawdzie z reguły korzystam z korporacji (Neptun lub Hallo), ale bałam się, że jeżeli żadnej nie będzie w pobliżu i dojazd się przeciągnie, spóźnię się. Obydwie taksówki na postoju były prywatne. Gdy wsiadałam, kierowca lojalnie mnie uprzedził, że kurs do UCK kosztuje 50zł. Trudno, na szczęście miałam przy sobie gotówkę. Nie wiem, czy kierowca miał terminal, taksometru nie zauważyłam. Dojechaliśmy szybko, zapłaciłam i wysiadłam.
O paragonie nawet nie wspomniał, a ja nie miałam ani czasu ani ochoty aby się wykłócać. Na badanie zdążyłam i to było dla mnie najważniejsze.
Choć mam wrażenie, że coś tu jest nie tak. Rozumiem, że te „prywatne taksówki” dyktują swoje ceny – mniej więcej dwukrotność tego, co korporacyjne. Można z nich skorzystać, ale przymusu przecież nie ma . Mam tylko nadzieję, że czekając przed dworcem PKP nie naciągają jeszcze bardziej przyjezdnych z innych miast.
Inna sprawa, że fiskus chyba też mógłby się przyjrzeć?
PS.
Nie korzystam z Ubera, Bolta itp. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale czuję jakąś podświadomą niechęć.






